Przed wyjazdem w podróż do Albanii nie wierzyłem w słowa mówiące o średniej prędkości autokarów na poziomie 30 km/h. Do momentu gdy przyszło mi przejechać trasę z Sarandy do Beratu o długości ok 160 km co zajęło mi bagatela ok 6 godzin. I żeby chociaż było warto …

Podróż do Albanii

>> Wcześniejsza stacja: Saranda – wakacyjny kurort czy wysypisko śmieci

Minęło już kilka dobrych dni od momentu gdy wjechaliśmy do Albanii i na razie niewiele rzeczy sprawdza się z tym o czym pisały przewodniki i ludzie na forum. Bunkry, będące podobno widocznym na każdym kroku symbolem Albanii skutecznie chowają się przed nami. Drogi, w których asfalt miał być tylko delikatnym dodatkiem do wszechobecnych dziur nie wyglądają wcale tak strasznie. Fakt, są wąskie i brakuje im pobocza ale gdzie te straszne wyboje ?

 

– Ostrzeżenia, że po Albanii podróżuje się ze średnią prędkością 20-30 km/h też pewnie można między bajki włożyć. Trasa ma na oko około 160 km więc za 2 – 3 godzinki będziemy zwiedzać miejsce, którym zachwycają się wszystkie przewodniki – rozważam głośno w autokarze wiozącym nas z Sarandy do Beratu.

 

Jak wszystko pójdzie zgodnie z moimi wyliczeniami to wpisane na listę UNESCO miasto tysiąca okien powinniśmy więc zacząć odkrywać najpóźniej koło 10:00, no góra 11:00 …

 

Berat południową porą

I to by było na tyle jeśli chodzi o moje zdolności matematyczne i teorię. Zaraz po wyjeździe z Sarandy wjechaliśmy w góry, po których poruszaliśmy się góra 40 km/h Na całe szczęście, bo każdy kilometr więcej oznaczałby zapewne, że nasza podróż przez Bałkany zakończyłaby się na jednym z ostrych, albańskich zakrętów. Po chwili wjechaliśmy też na drogi, które nie figurowały na żadnej z moich niezbyt co prawda dokładnych map. Do tego nie wziąłem pod uwagę tego, że Albańczykom nigdzie się nie spieszy, a postój po drodze to rzecz święta. Tym sposobem w Beracie wylądowaliśmy o 14:00 ;-)

Podróż do Albanii - Berat

Po szybkim lunchu, który pierwotnie miał być drugim śniadaniem ruszamy na poszukiwania zamku. Jest droga i nawet drogowskaz. Stromo w górę, w palącym słońcu z całym dobytkiem na plecach ? Średnio mi się uśmiecha taka perspektywa, wolałbym się napić zimnego piwa, które zostawiłem sobie na czarną godzinę w plecaku.

– Napijesz się na górze – komenderuje Anka

Słusznie, w końcu to tylko nieco ponad kilometr …

 

Berat zabytki

Widok z góry na całą wioskę wart był włożonego w marsz do zamku wysiłku. Rzeka Osum, która przecina Berat na dwie części wyglądała co prawda pod koniec września jak zarośnięte bagno z niewielką ilością wody ale pięknie komponowała się z czerwonymi dachami budynków i okolicznymi wzgórzami.

Nie mniej ciekawie było w samym środku zabytkowej, bizantyjskiej twierdzy. Za murami obronnymi znajduje się bowiem osiedle kamiennych domków, z których część jest zamieszkanych po dziś dzień. Żaden z zabytków Beratu, żaden Meczet Sułtański z 1483 roku czy nieco młodszy Meczet Kawaleryjski ani cerkiew św Trójcy zwana tutaj Shen Triada nie zrobiły na nas takiego wrażenia jak atmosfera wąskich i pustych zaułków starego miasta.

Odpuszczając całkowicie pozostałe zabytki Beratu łaziliśmy i gubiliśmy się w zaułkach Kalaji i niżej położonych dzielnic miasta: Goricy i Mangalem do momentu gdy zegarek nie zaczął meldować, że zaraz odjedzie bus, który może być ostatnim tego dnia transportem do Durres. No tak, Durres. Z przyczyn komunikacyjnych, wymyśliliśmy sobie, że jeszcze dziś wrócimy nad morze …

 

Żeby chociaż było warto ;-)

I czy warto było tłuc się tyle czasu by zobaczyć te kilka dachów i uliczek ? Zaprawdę powiadam wam, że rację mają wszyscy ci, którzy twierdzą, że Berat stanowi jedną z największych atrakcji turystycznych w Albanii. No obok oczywiście Gjirokastry… ;-)

I żałuję tylko, że nie zostaliśmy dłużej by zobaczyć jak wyglądają dachy Beratu w promieniach zachodzącego słońca. Ale samolot powrotny mamy za 2 tygodnie z Bukaresztu, a do przejechania został jeszcze kawał Albanii, cała Czarnogóra, Bośnia z Hercegowiną i szmat Serbii …

>> Kolejny przystanek w Albanii: Ciemno jak w … Durres